Randkowanie w internecie z mężem
Mam romans ze swoim mężem. Przez portal randkowy. Jak w tej książce o kobietach, napisanej bodaj przez Wiśniewskiego. Normalne pary próbują przebieranek, odgrywania ról… a my piszemy do siebie, jak dwójka nieznajomych, którzy uczą się siebie nawzajem.
Zaczęło się przypadkiem, nie jak w książce. Mieliśmy „ciche dni”, zbyt zmęczeni kłótniami, pretensjami, kompletnym brakiem zrozumienia. To ja pierwsza założyłam profil, bo czułam się niekochana, zużyta, nieatrakcyjna. To miał być mój sposób na podniesienie własnej wartości.
Musiałam zostawić niechcący otwartą stronę, bo inaczej skąd by mój mąż wiedział, że to ja? Zamiast awantury – napisał do mnie. Jako Ryszard. Opisał swoją idealną randkę – naszą pierwszą randkę. Zdziwiłam się, że takie rzeczy jeszcze pamięta. Odpisałam – o najlepszym pocałunku w życiu, naszym pocałunku. I potoczyło się dalej.
Nie rozmawiamy o tym. W ogóle rzadko rozmawiamy, ale cisza nie jest już taka nieznośna. Wychodzimy na spacery, trzymając się za ręce. Planujemy codzienność, dzień po dniu, ograniczając się do czułych gestów. Czułe słowa zachowujemy do listów. Nasze życie erotyczne wygląda zupełnie inaczej, wreszcie mogłam mu napisać, czego pragnę, a o czym bym nie śmiała mu mówić wprost.
Myślałam, że dzielącej nas przepaści nie da się zasypać. Ale nam udało się przez nią zbudować most, na razie tylko linowy, ale kto wie, co będzie w przyszłości.